Nie będę się rozpisywać, bo i tak nie ma o czym. Pokażę Wam tylko co zabiera mi ostatnio czas-
 
to owoce pigwowca- twarde i kwaśne jak jasny gwint, ale też mają tyle w sobie wit C, że juz suplementacja jej nie jest potrzebna. Miałam 3 krzewy pigwowca japońskiego- przez lata było może po 3-4 kg owocków. Wywaliłam 2 , dokupiłam 2 innego gatunku i zapylacz do nich. Na jesień japoński dostał ostrzeżenie, jak tak dalej będzie to lecisz i chyba się przestraszył, bo w tym roku, on sam jeden miał kg- 10!!! W sumie nazbierało się 14 kg, chciałam to mam, ale roboty z nimi trochę było, mamy odgniaty i poranione palce, ale za to jaki syropek! palce lizać;) .Na tym koniec, jeszcze tylko buraki i koniec zapraw w tym roku;)
We wrześniu udało mi się przeczytać:



Też dostalam kilka owoców, faktyczne kwasne a buraki też dostalam i przerabiam .Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńTeż mam pigwowce i w tym roku obrodziły niesamowicie, chociaż część przycięłam wiosną. Robię też z owoców taką "marmoladkę" bez cukru, która potem idealnie pasuje do owsianki.
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę roboty z nimi, ale zazdroszczę zbiorów.
OdpowiedzUsuńMuszę mojego pigwowca postraszyć, bo miał kilka owoców i na dodatek zielone.
Prawdopodobnie zanurzone w gorącej wodzie na chwilę sprawia, że miękną i łatwiej obrabiać.
Ja skorzystałam z poczęstunku Koleżanki, mam syrop i konfiturę.
Pozdrawiam ciepło.
Piękne zbiory - roboty sporo ale już zazdroszczę syropku :) fajne przeczytane Alka czytałam :) pozdrawiam i choć przerabiania nie zazdroszczę to przetworów już zazdroszczę haha :)
OdpowiedzUsuńImponujące zbiory i przetwory:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń